sobota, 27 sierpnia 2011

Trzeci odcinek wspomnień Karola Wargina - czasy studenckie Krzysztofa Klenczona

___________________________________________________________________________

Cd.3...Kiedy tak wraca się do wspomnień, przed oczami stają i inni
studenci:
Jurek Zarubin, Lora Okrój i Roman Dobień - (późniejsze
małżeństwo), Mirek Gościk, Roman Gajdkowski – „Laluchna", Stanisław
Wach, Heniek Witczak, Piotr Kaczanowski, Włodek Frankowski, Krystyna
Staszewska, Hania Sykieta, Maryla Szymaniak. Nie sposób wszystkich
wymienić, tym bardziej że chciałbym wrócić do chronologii wydarzeń, które
miały niewątpliwy wpływ na nasze życie i przyszły los, w tym Krzysztofa
Klenczona.



W lutym 1961 roku odbywaliśmy obóz zimowy w Sudetach, w
pięknym, najdłużej w roku ośnieżonym Zieleńcu.
Po dniu spędzonym na zajęciach narciarskich zwyczajowo
zaglądaliśmy do knajpki na grzane piwo z cukrem, a potem ... za gitarę.
Mieliśmy do dyspozycji świetlicę z estradą. Tam odbywały się studenckie
popisy. Bywało, że ktoś popisywał się przed widownią po raz pierwszy.
Niezwykle mocno zapadła mi do serca liryczna pieśń "Serce nie sługa".
Przepisaliśmy słowa piosenki zaraz po występie kolegi, Krzysiek dobrał
akordy i już po chwili
mieliśmy o jedną piosenkę więcej w swoim
repertuarze.
Do dziś dobrze pamiętam słowa sentymentalnej pieśni "Mruga
gwiazda", którą wykonała jedna z koleżanek.
Do świetlicy przychodziło wielu studentów i studentek, choćby i z
tego względu, że ktoś pragnął być blisko kogoś. Młodość ma swoje prawa.
Natomiast, wg regulaminu obozu, obowiązywał nas zakaz przebywania w
sypialniach osobników płci odmiennej. Nie przestrzeganie zakazu groziło
karnym wydaleniem z Zieleńca. Między domkami krążyła komisja
utworzona z kadry wychowawców, a przewodniczył jej zazwyczaj dr Leon
Baturo, miły skądinąd człowiek.
Z naszych piosenek największym szlagierem stała się "Ballada o
gołębiach" - kabaretowa, alegoryczna opowieść o trójkącie małżeńskim w
świecie ptaków. Ballada kończy się słowami: "Z piosnki morał ten wynika,
nie opuszczaj gołębnika, bo gdy mąż tam, żona tu czasem bywa kukuru.
Kukuru, kukuru, po cichutku kukuru ". Była to ulubiona pieśń dyrektora
SNWF mgr Stanisława Michowskiego i spotykała się z gorącym przyjęciem
całej kadry pedagogicznej.

Kiedy po latach, pracowałem w sopockich szkołach podstawowych
nr l, nr 6, nr 10 niejednokrotnie dedykowałem to miłym paniom
nauczycielkom, czy to z okazji Dnia Nauczyciela, czy też z okazji Dnia
Kobiet.
Po powrocie z Zieleńca do Gdańska-Oliwy trzeba było znowu
zabrać się za pedagogikę, psychologię, anatomię, fizjologię i szereg innych
przedmiotów teoretycznych, a do tego gry zespołowe, pływanie, gimnastyka,
lekkoatletyka. Ale nie tylko nauką człowiek żyje. Mgr Zofia Łozińska,
wspaniały choreograf i pedagog zdecydowała się stworzyć zespół taneczny z
programem tańców kaszubskich. Obaj z Krzyśkiem zgłosiliśmy się na
pierwsze wezwanie. Mieliśmy w tym swój osobisty cel.

Krzysiek stworzył parę ze swoją Basią Żukowską, a ja z Brygidą
Grzegowską, która zaraz po studiach została panią Brygidą Wargin.
Otrzymaliśmy piękne stroje kaszubskie, rozpoczęliśmy żmudne ćwiczenia
układów kolejnych tańców.

Nas to nie zrażało. Albo trzymało się za rączkę
miłą istotę, albo odpoczywało się po wysiłku obok niej...Cdn




_________________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz